Mieliśmy rano pójść na targ, bo zjadłam już wszystkie bułki. Ale że dziś zaczęła się jakaś komisja śledcza w Stanach, której relacje chciał oglądąć Piotr to pójdziemy jutro. Dzięki temu zyskałam sposobność pójścia do pracy sama. Co zaowocowało dużą ilością zdjęć.

Dziś, nic nowego się zbytnio nie wydarzyło. Dlatego relacja będzie głównie fotograficzna. Zdjęcia można kliknąć wtedy pokażą się większe a pod zdjęciem będzie widoczny opis.

Na kampusie do wielkiego żółtego kwiata (wyrastającego z agawy) przyleciał koliber! Pierwszy raz widziałam to stworzenie. Ale był na tyle malutki, że aby go sfotografować musiałam się przysunąć blisko, a on wtedy odleciał. Więc zdjęcia kolibra nie ma. Ale one naprawdę zastygają w powietrzu!

Krzyś się pytał o temperaturę tutaj. Odpowiedź będzie jak na fizyka przystało z rachunkami. Jeśli Cię to przeraża możesz pominąć ten akapit.
Więc tak: w Tulum (na Jukatanie, nad morzem) jest dziś 31 stopni Celcjusza.
Temperatura zmienia się z wyskokością. Wyróżniamy dwa “idealne” gradienty temperatury:
-suchoadiabatyczny – gdy powietrze nie ma w sobie pary wodnej. Temperatura się zmienia o 1 stopień na 100m
-wilgotnoadiabatyczny – gdy powietrze jest 100% wilgotne. Wtedy zmiana temperatury wynosi 0,6 stopnia na 100m.
Mexico City leży na 2250m. Obliczając temperaturę według gradientu suchoadiabatycznego:
T(Tulum)-1C*22,5=31-22,5=8,5 C
Według gradientu wilgotnoadiabatycznego:
T(Tulum)-0.6C*22,5=31-13.5C=17.5 C

W Mexico City jest dziś 18 C. Czyli wynika, że powietrze w Meksyku jest wilgotne i obliczanie temperatury z gradientu wilgotnoadiabatycznego jest poprawne. W nocy temperatura jest taka jak w Warszawie 13 C. W dzień dochodzi do 22-24C. W Meksyku panuje pora deszczowa od maja do końca września. To oznacza że choć rano niebo jest bezchmurne i tak w ciągu dnia powstaną chmury, i może padać deszcz.

Wczoraj jak poszliśmy na obiad, to wracając nas trochę zmoczyło, ale i tak zdążyliśmy przed głównym deszczem. Bo ulewa, to znaczy wylewanie wiader raz za razem, tworzą się ściany deszczu. Waliło nim tak o dach budynku, że nie byłam w stanie się skupić. ALe po jakiś 15-30min przechodzi.

Chciałam się przejść po kampusie żeby rozprostować nogi i pokazać więcej zdjęć. Ale zrobiłam tylko 1. Bo z moich okien widziałam teren boiska, myślałam że on nie należy do kampusu. Ale okazało się że jest jego częścią i ma też boisko do siatkówki, i grali tam ludzie i pozwolili mi dołączyć. Więc z jakiejś 1,5 h grałam w siatkówkę (z małą przerwą na ulewę – całe buty mam mokre).

Coraz bardziej doskwiera mi sposób bycia Piotra. Napisałam mu, że gram w siatkówkę i wrócę sama do domu (te 200 metrów). To ten przylazł na boisko i robił mi siarę. I razem poszliśmy do domu. Cały czas narzuca swoje zdanie. Ogólnie jest sympatyczny, ale ma mnóstwo reguł jak postępować i jak ja robię coś inaczej to mnie poprawia.