Poniedziałek

Żona Gila chyba nie do końca była zadowolona że przyjechałam, dlatego że dopiero co wrócili z Kanady, a w poniedziałek wyjeżdżała do Europy do Francji odwiedzić swojego syna. Po raz pierwszy wyjeżdżała na tak długo bo aż na miesiąc. Więc była trochę roztrzepana i przejęta tym wyjazdem. No ale cóż, Gil mi nic o tym nie wspomniał, więc przyjechałam wtedy gdy mi najbardziej odpowiadało. Ich syn Yeal, uczy się w jakiejś szkole we Francji, która uczy performance dla cyrkowców. Oczywiście musiałam zobaczyć filmik z nagraniem jego występów.

Wyjeżdżając z Guanajuato do Francji, Yeal technicznie był bardzo dobry w żonglowaniu. Ale dla osoby takiej jak ja nie robi wrażenia czy ktoś żongluje pięcioma czy siedmioma piłeczkami. I tu widać, że ta szkoła mu się przydała. Bo uczy się w nich tańca, postawy na scenie, współpracy z innymi artystami, zmuszany jest do kreatywności. I tak jego przedstawienia są nie tyle trudne w wykonaniu co piękne w sposobie poruszania się na scenie i tworzenia linii za pomocą piłeczek.

Gil zamówił mi taksówkę i pojechałam na dworzec autobusowy. Teraz jadę autobusem i w końcu mam czas na spisanie tego co wydarzyło się w ostatnich dniach. Ale smutno mi wracać, bo dom w którym mieszkam w Meksyku nie jest tak ładny jak Gila i Patrici, ani nie ma tak pięknego widoku jak u nich.

Ale teraz tylko tydzień będę w Meksyku i w poniedziałek jadę zobaczyć się z Tatą. Trochę szkoda, że nie będziemy zwiedzać Meksyku, ale tata jakoś nie chciał. Więc jedziemy do Las Vegas, skąd wybierzemy się na wycieczkę do parków narodowych w tym do Grand Kanyon.